niedziela, 25 lipca 2010

Bajerom wbrew


"Co łączy „blombę laserową” z zagubioną spódnicą? Jakie upiory wiatry śródlądowe przyganiają na Mazury? Co tak naprawdę wisi w szafie? Ślubny garnitur, zapomniany trup? Czy łosie uprawiają strusią politykę? Jakie inne zastosowania ma superklej? Kim jest wszechwładny Szef? I w czym myślenie szkodzi? Żywe, pełne humoru dialogi, specyficzny sposób narracji, nietuzinkowi bohaterowie - wszystko to sprawia, że Bajerom wbrew czyta się z przyjemnością i śmiechem, nawet w najbardziej ponure dni. "

To słowa od wydawcy. Nie przeczę, słuszne. Jednak ja w debiutanckiej książce Anny Ziętary doszukałam się także tych gorszych stron, choć ogólne wrażenie pozostaje dobre.
Pierwsze, co najbardziej zwróciło moją uwagę- język! Brawo i dziękuję! Autorka funduje nam całkiem za darmo dużą porcję pozytywnego nastroju, który mam ochotę dawkować nie kończąc zbyt szybko tej lektury. Możemy sie dowiedzieć dużo na temat realiów studiowania stomatologii, gdyż główna bohaterka to przyszła pani stomatolog.Przenosimy się do studenckiej rzeczywistości, czyli sytuacji pełnych absurdów (a może słowo "studenckiej" należałoby zastąpić określeniem "polskiej"?).
Choć dentystów zawsze utożsamiałam z ludźmi cierpliwymi i wyrozumiałymi, Ania bynajmniej nie wyróżnia się wspomnianymi cechami charakteru. Bałabym się usiąść na jej fotelu dentystycznym. W zasadzie niejednokrotnie denerwowało mnie jej choleryczne usposobienie, poza tym mam wrażenie, ze autorka nadała fabule zbyt osobisty wymiar. A to Łódź- rodzinne miasto A. Ziętary, które tytułowa bohaterka (de facto imienniczka) także kocha, czy też tematyka wyuczonego zawodu. Chwilami myslałam też "dość juz mowy o facecie"! Jednym i tym samym, wielokrotnie. O tym, jak to wszystko sie skończyło nie będę pisać, doczytajcie sami. Polecam, bo takiej humorystycznej narracji nie widziałam już dawno;)

moja ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz